Dolina Chochołowska i Droga pod Reglami to jedyne miejsca, gdzie można spacerować z psami w Tatrach. Mimo tego powszechnie znanego zakazu, mnóstwo turystów wybiera się z nimi na górskie trasy, m.in. nad Morskie Oko. To grozi sporymi karami finansowymi!
Skąd ten zakaz?
To, że nie można wychodzić z czworonogami na górskie szlaki, wynika z jednego: troski o dzikie zwierzęta. Lasy Tatrzańskiego Parku Narodowego są domem dla wielu zwierząt, które psy mogą odstraszyć albo zwyczajnie zabić. Dlatego też nawet w miejscach, gdzie można poruszać się z psami, trzeba je trzymać na smyczy.
Taki obowiązek już od wielu lat jest w Dolinie Chochołowskiej, między Siwą Polaną a schroniskiem na Polanie Chochołowskiej. Należy o tym pamiętać również, przechadzając się Drogą pod Reglami, biegnącej obrzeżami Kościeliska i Zakopanego. Co ciekawe, takie ograniczenia nie występują na słowackiej stronie Tatr.
Pies traktowany jak wilk
Niby jeden czy dwa psy nie robią dramatu, jednak trzeba pamiętać o tym, że przez zamieszkujące góry i lasy dzikie zwierzęta, jest traktowany jak wilk. Co za tym idzie, zwierzęta żyją w ciągłym stresie i zagrożeniu. Naprawdę chcemy je na to skazywać? I nie chodzi tu o to, że wiewiórka czy niedźwiedź zobaczy psa. Wystarczy, że go wyczuje. Pies, jak powszechnie wiadomo, podczas spaceru znaczy teren, obsikując konkretne miejsca i tym samym zostawiając po sobie znaczący ślad.
Turyści a zakazy
Jak pokazuje życie, turyści za nic mają ustalone przez Tatrzański Park Narodowy zakazy. Zdjęcia z pieskami z górskich szlaków są na porządku dziennym, a zapytani o zakazy turyści zwyczajnie odpowiadają, że albo nikt ich nie zatrzymał, albo też, że nie wiedzieli o nich.
Zaskakująca jest również reakcja straży tatrzańskiego TPN-u. Zazwyczaj upominają turystów albo zwyczajnie bagatelizują sprawę, zupełnie nie reagując. Nic dziwnego zatem, że i odwiedzający Tatry naginają prawo, bo uważają, że nie obowiązuje. Jeżeli Strażnicy nie podejmą bardziej śmiałych działań w kierunku egzekwowania zakazów, sytuacja raczej nie ulegnie poprawie. W takim razie, po co w ogóle ustalali takie przepisy?