Co roku strażnicy Tatrzańskiego Parku Narodowego znajdują kilkadziesiąt niechcianych lub celowo zapomnianych w leśnej głuszy psów i kotów. Ich właściciele zostawiają je celowo, czasem tłumacząc, że o nich zapomnieli albo, że nie mieli co z nimi zrobić. Zwierzęta nie zasługują na taki los!
Zamykają w samochodach albo porzucają
O tym, że z czworonogami nie można wędrować po polskiej stronie Tatr, wie każdy, kto chociaż trochę orientuje się w temacie. Jednak turyści, szczególnie w sezonie wakacyjnym, zdają się zupełnie ignorować ten fakt. Gdy w końcu zostają zatrzymani przez pracowników Parku i poinformowani o zakazie, zachowują się kompletnie nieodpowiedzialnie.
Część z nich, tak jak w przypadku z Białki Tatrzańskiej, zamyka swoje psy w samochodzie i sami idą na całodniową wędrówkę. Kobieta nie chciała rezygnować z trekkingu nad Morskie Oko. A że nie mogła zabrać ze sobą psa, to zwyczajnie zostawiła go w aucie. Inni, jak grupa turystów zatrzymana na Wierchu Porońcu, towarzyszącego im psa zwyczajnie zostawiła na szlaku. O ogromnym szczęściu musi mówić kot, którego ktoś zostawił na Czerwonych Wierchach.
Tatry nie dla psów?
Psy roznoszą niebezpieczne choroby i mogą stanowić realne zagrożenie dla mieszających tam leśnych i górskich zwierząt. Stąd tak ważne jest, aby dostosować się do określonych wymogów stawianych przez Tatrzański Park Narodowy. One nie wzięły się znikąd, a z wnikliwej obserwacji przyrody chronionej prawem.
Na dzisiejszy dzień wiadomo, że słowacka strona Tatr nie jest zamknięta dla trekkingu z czworonogami. I tu powoli mówi się o wprowadzeniu podobnych zakazów. W polskich Tatrach z psami prowadzonymi na smyczy można chodzić Drogą pod Reglami i szlakiem biegnącym dnem Doliny Chochołowskiej. To ten z Siwej Polany do schroniska na Polanie Chochołowskiej.