Pod koniec października media obiegła wiadomość o pewnym 27 latku, który po wyjściu na Nosal, próbował popełnić samobójstwo. Tylko dzięki szybkiej interwencji obecnych tam turystów, policji i GOPR-u, udało się uratować mężczyznę. O tym, że Tatry przyciągają samobójców, wiadomo nie od dziś.
Nad przepaścią
Statystyki wskazują, że po polskiej stronie Tatr są trzy takie miejsca, gdzie przypadków samobójstw jest najwięcej. Wszystkie mają jedną wspólną cechę — urywają się nagle nad ogromną przepaścią lub zerwami. Jeżeli ktoś tam skoczy, ma małe szanse na przeżycie.
Nosal to pierwsze z takich miejsc. Jest bardzo popularny ze względu na łatwą do przejścia trasą turystyczną. Poruszając się nią, musisz liczyć się tylko ze stromymi podejściami. Jednak zbaczając ze szlaku, zaledwie kilka metrów dzieli od stromych zerw. I tu właśnie kończy się życie wielu osób.
Drugim miejscem jest wierzchołek Świnicy. Wznosi się od polskiej strony nad Doliną Suchej Wody Gąsienicowej. Od słowackiej widać ją na Walentkową i Pięciu Stawów Polskich. Szczyt obrywa się stromą ścianą, która z pewnością nie jest bezpieczna.
Ostatni to północna strona Giewontu. Nie od dzisiaj wiadomo, że te szczyt jest jednym z najniebezpieczniejszych w Tatrach. Wystarczy jeden nieopatrzny ruch albo też potknięcie i ryzyko skoku w przepaść wzrasta o 100%.
Praca ratowników
Gdy do GOPR przyjdzie informacja o potencjalnym wypadku spowodowanym próbą samobójczą, do akcji wkraczają służby ratownicze. Uruchamiane są nie tylko helikoptery ale i poszukiwania na szlakach, w okolicy wskazanego miejsca, O ile w sezonie letnim, takie czynności nie są niebezpieczne, o tyle w jesienno-zimowym, to już spore wyzwanie.